Tak, tak, moi drodzy, dziś wieczorem okazało się, która gałąź gospodarki narodowej jest bliższa mojemu sercu. a to za sprawą 2 partyjek ze Stanleyem. Na pierwszy ogień Agricola z pomocnikami, a na drugi nowość – Stocznia/Shipyard/Die Werft. Swoją droga ciekawe, że Czesi zrobili grę o stoczniach, przecież w Czechach nie ma ani jednej!W każdym razie zagraliśmy w 2 gry i nieuniknione jest ich porównanie. Otóż mimo ukończonych studiów ekonomicznych bliższa memu sercu okazała się gospodarka wiejska. Prosta mechanika połączona z wieloma wyborami i niedoborem wszystkiego powoduje, że łatwo się chwyta o co chodzi w grze, ale ciągle trzeba wytężać mózgownicę i uważać na swoje ruchy. W Stoczni mechanika jest zakręcona jak słoik na zimę – taki worker placement z 4 rondlami :) – jest to bardzo interesujące i ciekawe, ale trudne do załapania. Jest to zdecydowanie gra dla planszowych hardcorów lubiących wyciskać z mózgu ostatnie poty. Widać tu parę elementów z Puerto Rico (pomocnicy jak budynki, premiowanie mniej pożądanych akcji), same rondle też są proste w obsłudze, ale ilość możliwych akcji do ogarnięcia, które wciąż się zmieniają i każdorazowo inne akcje masz dostępne przyprawia o pewien mętlik w głowie. Krótko mowiąc zauważalny jest lekki przerost formy.
Gra dobra, po pierwszej grze dałbym 7,5, na pewno lepiej wypadnie na więcej osób. Jednak boję się, że ciężko będzie skompletować większą ekipę hardcorów aby się przekonać. Tym bardziej, że jest tyle innych gier do wyboru, choćby Szogun… Stanley się pociesza, że jeszcze przynajmniej raz zagra w nią z Marsem. Szkoda odkładać ją na półkę po jednym razie, ale jakbym miał jutro zagrać, to wybrałbym Agricolę, zapewnia podobną ilość główkowania w prostszej i bardziej intuicyjnej oprawie. Ale to jest tylko moje zdanie. Stocznia musi trochę poczekać aż się nasycę innymi tytułami.
A teraz biorę paszę i idę nakarmić krowy.
PSL RULEZ!
PS
tak aby było bardziej obiektywnie, chciałem wypisać wszystkie rzeczy, które nie powodują, że chcę zostac dziś stoczniowcem. Posłużę się tu odniesieniami do Agricoli.
1. w Stoczni istnieje bardzo dużo możliwości ruchu, a tylko 1/4 z nich jest dostępna do wyboru w danej chwili. powoduje to efekt kota na pustyni – wszystko się zmienia i ciężko ogarnąć tą kuwetę.
2. w agricoli i caylusie ilość mozliwych akcji powoli rosnie – gra stopniowo się komplikuje. Tu jest skomplikowana od samego początku.
3. W Agricoli tworzymy małe projekty – max w trzech ruchach mamy efekt akcji (np zaorz/ wez zboze/ obsiej). W stoczni projekty są duże, wieloelementowe, w trakcie dwugodzinnej gry zwodowałem 3 statki, Stanley 2. Powoduje to, że ciężko przyblokować współgracza – jak nie mozesz wybudowac armaty to budujesz komin i nie ma problemu.
4. Niewielki poziom interakcji – patrz pkt 3
5. Grałem ostatnio w kilka innych gier ekonomicznych (Brass, Tinners trail) i może za dużo oczekiwałem po nowym tytule. A jest po prostu dobry. Tylko i aż. Jednak wolę Brassa – podobny poziom kombinowania, ale jakoś łatwiej ogarnąć.
6. Obawiam się, że gra podzieli los mojego Bożego Igrzyska – trafi na górną półkę i stanley będzie do niej wzdychał, ale kiedy się doczeka kolejnej gry? Zwłaszcza 3 lub 4 osobowej? Zwłaszcza, że ja będę wołał „Wolę Shoguna”?
PLUS
Dużo satysfakcji ze zwycięstwa w tej trudnej grze. Bardzo mózgożerna, zwłaszca po północy.
Nowatorska mechanika – worker placement + 4 rondle
Dobra gra ekonomiczna.
Reasumując gra kojarzy mi się najbardziej z Zostań Menadżerem w wersji HARD. (ZM tez nie należy do moich ulubionych)
Comments 6
Ja myślę, że również łatwiej i lepiej (zazwyczaj) gra nam się w gry które już znamy. Choćby dlatego, że zasady mamy już opanowane.
W trakcie rozgrywki w Shipyard czułem się jak w tym kawale o dwóch kotach, które idą przez pustynię i nagle jeden mówi: „nie ogarniam tej kuwety”… Hardcore niezły aczkolwiek mi się też podobało. Naprawdę ciężko podążać podczas pierwszej rozgrywki za tempem gry, wszystkiego jest do groma, pionki na rondlach co chwilę się przesuwają i to co było dostępne jeszcze przed chwilą już przeszło… Niemniej mocno zaintrygowała mnie ta gra i po nocy potem mi się śniła. Tak jak pisał osadnik ciężko będzie zebrać ekipę do tej gry ale może jednak znajdę oszołomów chcących przeczołgać swoje szare komórki. Po paru grach, jak już pozna się wszystkie zależności, przyjemność z budowania statków w swojej stoczni jest zapewne ogromna, pierwsza gra jest jednak jak u kota na pustyni :))
Ja też jestem hardcorem!
Stanley, piszę się na stocznię, ale w bliżej nieokreślonym czasie :/
Author
dodałem POST SCRIPTUM
zapraszam do lektury
A moglibyście napisać coś więcej o Brassie? Ostatnio interesuję się tym tytułem i chyba aż do Gratislavii lub innego pobliskiego konwentu będą mną targać różne niepokoje ;]
kilka artykułów wspominało o Brassie. berni – klepnij w wyszukiwarce na górze strony brass i wciśnij ENTER. Stanley kilka razy pisał o tej grze w np. http://planszoholik.pl/2010/09/25/brass-albo-nie-brass-oto-jest-pytanie/