Ta noc należała do Res Publica, Szoguna i Puerto Rico

Stanley Ogólne, Rozgrywki 15 Komentarzy

No Gravatar

Jest 4.12 nad ranem. Ale dla mnie jeszcze ten dzień się nie skończył. Właśnie wróciłem po nocnej nasiadówce. A wszystko się zaczęło od tego, że Grzesiu miał urodziny… Zawitałem do niego razem z kilkoma innymi „bliskimi”, wręczyliśmy prezenty- większość w formie płynnej :) i w zasadzie nic nie zapowiadało, że będziemy w cokolwiek grać. Nic nie zapowiadało przez pierwsze trzy minuty, kiedy to Grzesiu powiedział: „to może w coś zagramy”… I stało się. Dziwnym trafem w samochodzie moim i osadnika znajdowały się zakamuflowane gry, które pokornie przynieśliśmy do Grzesia. Po szybkich obliczeniach kto ile ma czasu zasiedliśmy do rozgrywki w Res Publica. Była to dla nas wszystkich nowość a zaserwował ją osadnik, który chcąc poszerzyć swoją niezbyt liczną kolekcję gier nabył ją drogą kupna. Pozycja Rainera Knizi okazała się być bardzo prostą, przyjemną grą handlową, w której operujemy tylko i wyłącznie kartami więc można się pokusić o stwierdzenie, że jest to karcianką. Świetna pozycja na niedługi czas gry- w 5 osób graliśmy jakąś godzinkę.

Następnie nastąpiły przetasowania osobowe i w gronie trzech osób zasiedliśmy do Szoguna. A było już po północy jak wytłumaczyłem zasady gdyż nikt jeszcze w tę grę nie pocinał. I tu nastąpiła rzecz nieoczekiwana- jubilat odpłynął w siną dal na kanapie. Prezenty urodzinowe najwyraźniej zafascynowały go na tyle, że odpadł z dalszej gry. Pozostaliśmy więc z osadnikiem sami na polu walki i postanowiliśmy dalej grać, żeby chociaż zapoznać się z grą. Wszystko odbyło się pod czujnym okiem żony Grzesia, która pomagała nam we wszelkich „kartowych” roszadach. I tak w 85 min pyknęliśmy całą partię  i jakoś nawet ten wymuszony tryb dwuosobowy nam nie przeszkadzał. Szogun potwierdził dla mnie swoją wielkość- wspaniała gra!

Na tym zakończyła się urodzinowa wizyta, Grzesiu postawiony do pionu został poinformowany, że wygrał (jak można było inaczej potraktować jubilata…) ale wieczór się jeszcze nie skończył. Sprawnie przetransportowaliśmy się do osadnika i rozłożyliśmy Puerto Rico. To gra, którą mnóstwo partii mam już za sobą ale dla osadnika była to niemal nowość warto więc było zasiąść do takiej szybkiej dwuosobowej partii. I było pięknie, wprawdzie dostałem w tyłek (acz nieznacznie) ((dawałem fory :)) )) ale grało się bardzo przyjemnie. Świetnie wywarzona gra, kombinowania sporo i wielka przyjemność jak nasza wyspa rozwija się i przynosi coraz większe korzyści i możliwości.

No i ulitowałem się nad osadnikiem- poszedłem do siebie- ja sobie dzisiaj pośpię, jego zbudzi zapewne potomek (albo dwa), który tylko czeka, żeby wygrać z tatusiem w Osadników z Catanu.

Ale to jeszcze za czas jakiś.

Najpierw musi przejść fazę „pszczoły i miód” i „grzybobranie”.

 Powoli, powoli…

I to tyle, wspaniały wieczór.

Dziękuję, dobranoc

jest 4.36, wystarczy…

amen

Share

Comments 15

  1. „I tu nastąpiła rzecz nieoczekiwana- jubilat odpłynął w siną dal na kanapie. Prezenty urodzinowe najwyraźniej zafascynowały go na tyle, że odpadł z dalszej gry.” – epickie:D Tylko ja mam tak za każdym razem kiedy występują łącznie elementy: dobre jedzonko (najlepiej ciepłe), zmrożona woda co by schłodzić gardło po gorących i pikantnych potrawach i miękkie siedzonko. Ostatnio miałem kilkuminutowy zjazd przy pokerku i kolega szturchnął mnie, bo wygrałem:] U nas wczoraj trochę krócej, bo do północy, ale katowaliśmy Inwazję w drużynowej sieczce na 4 graczy i było świetnie. Kolejny kumpel utwierdził mnie w przekonaniu, że to zajefajny zakup.

  2. Oczywiście jak coś nie wypadnie znowu, bo dzisiejsza wizyta trochę naciągana, ale już dawno nie grałem a wczoraj nie mogłem w niczym uczestniczyć :(

  3. no tak
    Res Publica wypadła super – na wesoło, dużo interakcji i smiechu, filler jak sie patrzy
    Shogun – genialna, choc tak naprawdę nie gralismy tylko we dwóch cwiczylismy zasady (brakło trzeciego gracza, a we dwóch to ciężko odebrac komuś prowadzenie)
    Puerto Rico – jakoś mało w to grałem i od dawna mi chodziło po głowie

    dzięki Stanley :)

  4. dzięki osadnik! Ja obecnie mam chcicę na poniższe tytuły: Brass- trzeba koniecznie zagrać pierwszy raz, proponuję rozgrywkę- osadnik, mars, ja i ewentualnie Grzesiu jak znajdzie czas i nie zaśnie ;) Szogun- mało mi, mało, Age of Steam- koniecznie w 3 albo 4 osoby, Tinners’ Trail- zawsze mam na tę pozycję ochotę, St Petersburg- poznam chętnie, Vasco da Gama- chcę jeszcze, Boże Igrzysko- poznam chętnie Tikal- reklama marsa i kobry odpowiednia, i inne pozycje nowourodzinowe marsa… Tylko kiedy, gdzie i o której?…

  5. Ech profanacja, nie profanacja ale czasu na loterii nie udało mi się jeszcze wygrać a tym bardziej czasu moich współgraczy… Niestety zgranie terminów czasami graniczy z cudem… Ale nie ma tego złego jeżeli chodzi o Brassa- apetyt rośnie!!

  6. O widzisz! I to jest cenna informacja dla mnie. Myślałem, że nigdy w życiu z żoną nie zagram w Brassa (ze względu na skomplikowanie i ilość zasad do spamiętania) a Twoje słowa dają nadzieję! Moja żona ciężko przyswaja nowości, przy pierwszej partii Tinners’ Trail kompletnie nie była zainteresowana rozgrywką i mówiła, że „niepodoba mi się ta gra” a po drugiej partii stwierdziła, że to najlepsza gra w naszej kolekcji :) Czeka mnie więc trudne zadanie jak mniemam- a) wytłumaczenie zasad, b) pierwsza partia spisana na straty, c) druga partia wymuszona i wybłagana, d) długi okres ciszy, e) łaskawe zezwolenie na trzecią partię, f) ogólna euforia. To dość optymistyczny scenariusz :) Ale myślę, że warto powalczyć…

  7. Miałem podobne obawy, a teraz Brass jest jedną z ulubionych gier mojej Lubej. Zwłaszcza, że ostatnio przegoniła mnie o około 20 punktów to najchętniej grałaby tylko w niego :)
    Dzisiaj planowana pierwsza partia TT ( jeszcze czeka na zdjęcie folii :D ), więc zobaczymy kto komu lepszy tytuł polecił :)

  8. Poczekaj, poczekaj Palmer, dopiero jak Ty zagrasz w TT a JA zagram w Brassa to okaże się kto komu lepszą grę polecił :)

  9. Ja już rozegrałem partię w nowego Wallac’a, a Ty Stanley ? :)
    Ciężar brassa to nie jest, ale bardzo sympatycznie się gra. Z biegiem czasu zapewne się pojawią ostre rozkminy i zagrania zaplanowane na milimetry. Te zarzuty z losowością są przesadzone. Bardzo przyjemny tytuł, który idealnie wprowadza w bardziej mózgożerne pozycje.

  10. To cieszę się Palmer, że pierwsze wrażenia dobre :) Ja niestety nadal nie rozegrałem pierwszej partii w Brassa. Chwilowo pochłania mnie nieco inne granie i muszę się wstrzymać z planszówkami ale myślę, że w przyszłym tygodniu zacznę nadrabiać zaległości. Odezwę się na pewno po.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *