W ciągu ostatniego roku wszedłem w posiadanie 4 gier pana Reinera Knizii (dalej będę o nim pisał Reiner K.). Reiner K. to chyba najbardziej płodny i utytułowany projektant gier – ma w dorobku ponad 400 gier. I chyba niestety poszedł w ilość, a nie w jakość. Ma oczywiście parę wybitnych tytułów, ale gdyby ktoś chciał kupić daną grę tylko ze względu na nazwisko autora, to ja odradzam. A dlaczegóż to? O tym poniżej:
Najpierw nabyłem Keltis i Ingenious – 2 lekkie gierki dla miłośników rachunku prawdopodobieństwa. A w zeszłym tygodniu doszło do mnie utytułowane Lost Cities i Res Publica. Zagraliśmy w Lost Cities i dostrzegłem niestety dużo podobieństw do Keltis, chyba trochę za dużo.
W Keltis układamy 5 rzędów malejących lub rosnących – w LC 5 rzędów rosnących.
K – mamy punkty ujemne za krótkie ciągi, już lepiej wcale nie budować
LC – identycznie
Lost Cities powstało wcześniej, a Keltis wydaje mi się być kolejną wariacją na ten sam temat – źle trafiłem.
Otwieram kolejną grę – Res Publica.
W grze jest 5 narodów, 5 wynalazków, staramy się zebrać 5 takich samych kart. Mechanizm wymiany jest dość ciekawy – mówimy tylko albo co chcemy albo co mamy. Nie można dać pełnej info, że chcę zamienić X na Y.
No i jeszcze Ingenious – zbieranie takich samych żetonów.
I wtedy doznałem olśnienia – Reiner K. jest zafascynowany remikiem! Budowanie ciągów w Keltis i LC – to jak wykładanie sekwensu! Zbieranie kompletu takich samych kart – tez z remika. Staremu Reinerowi znudziła się klasyczna talia kart. Stwierdził, ze zamiast 4 kolorów po 13 kart będzie ciekawiej jak będzie 5 kolorów po 10 kart. Albo 6 kolorów. I blefowanie. W sumie ciekawiej, ale jakoś za łatwo, taki niedosyt powstał i świadomość wtórności tematu zabija fun.
Do tego doszła druga rzecz – zdałem sobie sprawę, że najprawdopodobniej Reiner najpierw wymyśla grę, a potem dorabia do niej fabułę. Jednak bardziej wolę podejście Wallace’a – najpierw temat, a potem dopasowanie do niego mechaniki.
Muszę to jakoś przeboleć i szybko zagrać w Eufrat i Tigris, aby zamazać złe wrażenie. Chociaż się bałbym kupić inną planszówkę Knizii w ciemno – w obawie, że będzie zbyt podobna…
P.S. Każda z powyższych gier osobno jest fajna – raczej na szybką rozgrywkę 30-45 min, raczej na odmóżdżenie i relaks niż na pomyślunek.
Comments 11
Widać nie zrobiłeś odpowiedniego rozeznania przed zakupem. W każdej recenzji przeczytasz, że Keltis to podrasowane Zaginione Miasta ;)
Doktora K. kojarzę głównie z Blue Moon City i Zaginionych Miast które mam i w które gram oraz karcianki „The stars are right” na podstawie mitologi Cthulhu którą mieć chcę bardzo, ale po polsku.
Szczerze powiedziawszy mając w dorobku 400 gier chyba ciężko nie powtórzyć pewnych części wspólnych…
Nie lubię Knizii, ale ja w ogóle nie łykam logiczno-abstrakcyjnych gier o niczym. Jedyna jego gierka, jaką chciałbym obczaić, to Hollywood Blockbuster. Może chociaż w niej mechanika wiąże się z tematem. Podobno jeszcze Władca Pierścieni-konfrontacja jest całkiem udana pod względem „fabularnym”, z tym że orki, elfy i hobbici to zupełnie nie moja bajka.
W sumie przyznam, ze duzego rozeznania nie robiłem – z tym, ze ja najpierw miałem Keltis a potem Lost Cities.
The Stars are right nie jest gra Knizii -(http://boardgamegeek.com/boardgame/37696/the-stars-are-right) Dr K raczej tworzy mechanizmy matematyczne luzno dodając do nich fabułę. Tzn nie sprawdzałem wszystkich 400 gier , mówie o tych co znam. Ciekawostką jest, że Knizia zaczął od projektowania gier pocztowych – ludzie wysyłali do siebie listy ze swoimi ruchami :)
Natomiast muszę oddać Doktorowi K sprawiedliwość i honor – jego gry są niezależne językowo, co jest bezposrednim powodem ich licznej obecnosci w mojej kolekcji (wszystkie kupiłem u zachodnich sasiadów). Nie ma kart z akcjami specjalnymi – czysta matematyka.
Mars – a jak ocenisz TiE vs samurai.
Obie gry należą do trylogii „układanie kafelków”
Jakie są podobieństwa i różnice?
Hmm, byłem przekonany że to jego dzieło…
Widać pomyliło mi się z tym: (http://boardgamegeek.com/boardgame/37349/cthulhu-rising), przepraszam za zamieszanie…
Ja oczywiście też grałem tylko w kilka gier Knizii, o kilku innych poczytałem. Miałem do czynienia z Przez pustynię, Tygrysem i Eufratem, Samurajem, Zaginionymi miastami, Palazzo i Ingeniousem. Wszystkie te gry rzeczywiście działały jak sprawnie naoliwione maszyny, ale mnie nie urzekły. Facet niewątpliwie ma łeb do tworzenia logicznych gier, wariacji na temat szachów, pasjansów, różnych łamigłówek i układanek. Może problem w tym, że bliżej mi do dziedzin humanistycznych niż ścisłych i dlatego lepiej bawię się przy mniej abstrakcyjnych grach. Trudno powiedzieć.
@osadnik – za mało gier w Samuraja na razie, ale to są zupełnie inne gry. Część wspólna to kafelki, parawany i odrobina ze sposobu wyłaniania zwycięzcy. Poza tym EiT jest dużo cięższym tytułem z wiele większymi możliwościami. Samuraj jest grą, w którą bez móżdżenia też da się zagrać, nie koniecznie wygrać, ale czerpać przyjemność z gry. EiT natomiast nie udało mi się na czuja, tam trzeba zachować czujność i kombinować cały czas. Pod jednym względem uznam przewagę Samuraja – czas rozgrywki. Ze względu na chroniczny brak czasu preferuję krótsze gierki. Więcej może powiem po większej ilości partyjek w Samuraja.
Jeśli chodzi o Knizię i gry abstrakcyjne – nie mam nic przeciwko. Większość gier na rynku jest bardzo luźno powiązana z fabułą a jeśli już to jest to związek naciągany. Oczywiście są wyjątki, ale jak to wyjątki, zdarzają się nieczęsto.
no to do Samuraja czuję sie zachecony. Ale zanim bym kupił, to muszę z 5 razy zagrać :)
Cthulhu Rising nie znam, zaciekawiło mnie, że Dr K robi gre w tych klimatach, ale w opisie jest oczywiscie, że jest to wysoce startegiczna abstrakcyjna gra, w której grace staraja się ułożyc swoje kafelki w rzedach i kolumnach jednocześnie blokując przeciwnika… Jednak stawiam na Horror w Arkham ;)
Ale nie wykluczam zmiany zdania, z checia gry wyprobuje, tylko boję sie kupić – Blue Moon City spadło z listy „must have” do rangi „thinking of it”.
@mars-tak się utarło, że eurogry to mechanika, a tematyka jest w nich naciągana, ale wg mnie różnie to bywa. W Agricoli np. fajnie się łączą te dwa elementy, może zresztą m.in. dlatego olbrzymi sukces tej gry. Podobnie w Wysokim Napięciu czy nawet Puerto Rico. Mechanizm rozprzestrzeniania się wirusów w Pandemicu też świetnie łączy się z tematyką. Jasne, że od biedy można zmienić treść gier, ale trzeba przyznać, że te mechaniki są uzasadnione i spójne z tematem. U Knizii, tak jak napisał Osadnik, w grze o Cthulhu totalnie abstrakcyjne układanie kafelków w rzędach i kolumnach.
Pingback: Kosmiczna kolekcja dla dwojga. | Gry Planszowe - okiem planszoholika