Kniziaaaa !!!

osadnik Ogólne 11 Komentarzy

No Gravatar

W ciągu ostatniego roku wszedłem w posiadanie 4 gier pana Reinera Knizii (dalej będę o nim pisał Reiner K.). Reiner K. to chyba najbardziej płodny i utytułowany projektant gier – ma w dorobku ponad 400 gier. I chyba niestety poszedł w ilość, a nie w jakość. Ma oczywiście parę wybitnych tytułów, ale gdyby ktoś chciał kupić daną grę tylko ze względu na nazwisko autora, to ja odradzam. A dlaczegóż to? O tym poniżej:

Najpierw nabyłem Keltis i Ingenious – 2 lekkie gierki dla miłośników rachunku prawdopodobieństwa. A w zeszłym tygodniu doszło do mnie utytułowane Lost Cities i Res Publica. Zagraliśmy w Lost Cities i dostrzegłem niestety dużo podobieństw do Keltis, chyba trochę za dużo.
W Keltis układamy 5 rzędów malejących lub rosnących – w LC 5 rzędów rosnących.
K – mamy punkty ujemne za krótkie ciągi, już lepiej wcale nie budować
LC – identycznie

Lost Cities powstało wcześniej, a Keltis wydaje mi się być kolejną wariacją na ten sam temat – źle trafiłem.

Otwieram kolejną grę – Res Publica.
W grze jest 5 narodów, 5 wynalazków, staramy się zebrać 5 takich samych kart. Mechanizm wymiany jest dość ciekawy – mówimy tylko albo co chcemy albo co mamy. Nie można dać pełnej info, że chcę zamienić X na Y.

No i jeszcze Ingenious – zbieranie takich samych żetonów.

I wtedy doznałem olśnienia – Reiner K. jest zafascynowany remikiem! Budowanie ciągów w Keltis i LC – to jak wykładanie sekwensu! Zbieranie kompletu takich samych kart – tez z remika. Staremu Reinerowi znudziła się klasyczna talia kart. Stwierdził, ze zamiast 4 kolorów po 13 kart będzie ciekawiej jak będzie 5 kolorów po 10 kart. Albo 6 kolorów. I blefowanie. W sumie ciekawiej, ale jakoś za łatwo, taki niedosyt powstał i świadomość wtórności tematu zabija fun.
Do tego doszła druga rzecz – zdałem sobie sprawę, że najprawdopodobniej Reiner najpierw wymyśla grę, a potem dorabia do niej fabułę. Jednak bardziej wolę podejście Wallace’a – najpierw temat, a potem dopasowanie do niego mechaniki.

Muszę to jakoś przeboleć i szybko zagrać w Eufrat i Tigris, aby zamazać złe wrażenie. Chociaż się bałbym kupić inną planszówkę Knizii w ciemno – w obawie, że będzie zbyt podobna…

P.S. Każda z powyższych gier osobno jest fajna – raczej na szybką rozgrywkę 30-45 min, raczej na odmóżdżenie i relaks niż na pomyślunek.

Share

Comments 11

  1. Widać nie zrobiłeś odpowiedniego rozeznania przed zakupem. W każdej recenzji przeczytasz, że Keltis to podrasowane Zaginione Miasta ;)

  2. Doktora K. kojarzę głównie z Blue Moon City i Zaginionych Miast które mam i w które gram oraz karcianki „The stars are right” na podstawie mitologi Cthulhu którą mieć chcę bardzo, ale po polsku.

  3. Szczerze powiedziawszy mając w dorobku 400 gier chyba ciężko nie powtórzyć pewnych części wspólnych…

  4. Nie lubię Knizii, ale ja w ogóle nie łykam logiczno-abstrakcyjnych gier o niczym. Jedyna jego gierka, jaką chciałbym obczaić, to Hollywood Blockbuster. Może chociaż w niej mechanika wiąże się z tematem. Podobno jeszcze Władca Pierścieni-konfrontacja jest całkiem udana pod względem „fabularnym”, z tym że orki, elfy i hobbici to zupełnie nie moja bajka.

  5. W sumie przyznam, ze duzego rozeznania nie robiłem – z tym, ze ja najpierw miałem Keltis a potem Lost Cities.
    The Stars are right nie jest gra Knizii -(http://boardgamegeek.com/boardgame/37696/the-stars-are-right) Dr K raczej tworzy mechanizmy matematyczne luzno dodając do nich fabułę. Tzn nie sprawdzałem wszystkich 400 gier , mówie o tych co znam. Ciekawostką jest, że Knizia zaczął od projektowania gier pocztowych – ludzie wysyłali do siebie listy ze swoimi ruchami :)

    Natomiast muszę oddać Doktorowi K sprawiedliwość i honor – jego gry są niezależne językowo, co jest bezposrednim powodem ich licznej obecnosci w mojej kolekcji (wszystkie kupiłem u zachodnich sasiadów). Nie ma kart z akcjami specjalnymi – czysta matematyka.

    Mars – a jak ocenisz TiE vs samurai.
    Obie gry należą do trylogii „układanie kafelków”
    Jakie są podobieństwa i różnice?

  6. Ja oczywiście też grałem tylko w kilka gier Knizii, o kilku innych poczytałem. Miałem do czynienia z Przez pustynię, Tygrysem i Eufratem, Samurajem, Zaginionymi miastami, Palazzo i Ingeniousem. Wszystkie te gry rzeczywiście działały jak sprawnie naoliwione maszyny, ale mnie nie urzekły. Facet niewątpliwie ma łeb do tworzenia logicznych gier, wariacji na temat szachów, pasjansów, różnych łamigłówek i układanek. Może problem w tym, że bliżej mi do dziedzin humanistycznych niż ścisłych i dlatego lepiej bawię się przy mniej abstrakcyjnych grach. Trudno powiedzieć.

  7. @osadnik – za mało gier w Samuraja na razie, ale to są zupełnie inne gry. Część wspólna to kafelki, parawany i odrobina ze sposobu wyłaniania zwycięzcy. Poza tym EiT jest dużo cięższym tytułem z wiele większymi możliwościami. Samuraj jest grą, w którą bez móżdżenia też da się zagrać, nie koniecznie wygrać, ale czerpać przyjemność z gry. EiT natomiast nie udało mi się na czuja, tam trzeba zachować czujność i kombinować cały czas. Pod jednym względem uznam przewagę Samuraja – czas rozgrywki. Ze względu na chroniczny brak czasu preferuję krótsze gierki. Więcej może powiem po większej ilości partyjek w Samuraja.
    Jeśli chodzi o Knizię i gry abstrakcyjne – nie mam nic przeciwko. Większość gier na rynku jest bardzo luźno powiązana z fabułą a jeśli już to jest to związek naciągany. Oczywiście są wyjątki, ale jak to wyjątki, zdarzają się nieczęsto.

  8. no to do Samuraja czuję sie zachecony. Ale zanim bym kupił, to muszę z 5 razy zagrać :)

    Cthulhu Rising nie znam, zaciekawiło mnie, że Dr K robi gre w tych klimatach, ale w opisie jest oczywiscie, że jest to wysoce startegiczna abstrakcyjna gra, w której grace staraja się ułożyc swoje kafelki w rzedach i kolumnach jednocześnie blokując przeciwnika… Jednak stawiam na Horror w Arkham ;)

    Ale nie wykluczam zmiany zdania, z checia gry wyprobuje, tylko boję sie kupić – Blue Moon City spadło z listy „must have” do rangi „thinking of it”.

  9. @mars-tak się utarło, że eurogry to mechanika, a tematyka jest w nich naciągana, ale wg mnie różnie to bywa. W Agricoli np. fajnie się łączą te dwa elementy, może zresztą m.in. dlatego olbrzymi sukces tej gry. Podobnie w Wysokim Napięciu czy nawet Puerto Rico. Mechanizm rozprzestrzeniania się wirusów w Pandemicu też świetnie łączy się z tematyką. Jasne, że od biedy można zmienić treść gier, ale trzeba przyznać, że te mechaniki są uzasadnione i spójne z tematem. U Knizii, tak jak napisał Osadnik, w grze o Cthulhu totalnie abstrakcyjne układanie kafelków w rzędach i kolumnach.

  10. Pingback: Kosmiczna kolekcja dla dwojga. | Gry Planszowe - okiem planszoholika

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *