Wczorajszy dzień obfitował we wrażenia i wieczorem trochę mnie bolała głowa. Oczywiście z wrażeń :) Dostałem to co planszoholicy lubią najbardziej – kochane gry! Samuraj zagościł na stole 2 razy. Na pewno napiszę o nim coś więcej bo to świetna gra. Tymczasem wspomnę, że dzisiaj żona znowu chętnie ze mną zagrała – tutaj „chętnie” jest trochę naciągane, ale ważne, że zagrała. Po powrocie od rodziców na stole wylądował Tinners’ Trail. Tłumaczenie zasad góra 10 minut. Rozgrywka trwała niecałą godzinę i na koniec usłyszałem „No, nawet fajna„. To oznacza, że gra jest godna uwagi ;) Koniec dnia okazał się być również interesujący. Na stole wylądował …
No właśnie, co to za gra?
W każdym razie dwie partyjki pod rząd były bardzo ciekawe. Pierwsza trwała jakieś 8 minut. Druga, już po lepszym zapoznaniu z możliwościami gry, trwała prawie 30 minut. Oczywiście napiszę więcej o tym tytule w swoim czasie. Tymczasem tylko smaczek. Nadaje się tylko dla 2 osób i promuje pojęcie blefu.
Jeszcze jednak nie podsumowuję moich urodzin ;)
Comments 6
Ładnie się prezentuje ten Tyrus. Tak obfitych w plansze urodzin chyba jeszcze nie miałeś :)
Haha brawo Palmer, Mars pewno myślał, że nikt nie zgadnie co to za gra. Ja faktycznie bym nie wiedziała, gdyby nie Pani Marsowa :)
Author
Tak jest, brawo Palmer. A żebyś wiedział, że tylu gier to nigdy w życiu nie dostałem. Z początku to w ciągu roku tyle nie dostałem gier ile teraz na urodziny. Do trzech, o których pisałem dochodzi jeszcze wyciągnięta przez brata, nie wiem skąd, używka Spiel des Jahres 1983!!! Do tego SdJ 1999 i SdJ2008. Może jutro jak ochłonę napiszę więcej :)
NO to ładnie. Scotland Yard nawet ciekawy tytuł, swego czasu w Pepikach się w niego stro pocinało. Keltis też trafiłem, skuteczność 66% :D
Te, mędrek :) Dobrze Ci idzie! Jeszcze jeden drobiazg został tylko, nazwisko Kramer coś komuś mówi ;)
Dobra, dobra nie chwal się tak tym Tikalem ;)