Tak, w końcu złamałem się i zakupiłem grę karcianą. Od czasów Doom Troopera nie miałem zbyt wielu talii w ręku ale pamiętam że zabawa z korporacjami, Bractwem i Mroczną Harmonią była przednia…
Stary Świat jest dla mnie kwintesencją dark fantasy, zmęczone pijaństwem i pracą krasnoludy, skorumpowani imperialni urzędnicy, wesołe i waleczne gobliny oraz mniejsze demony Nurgla mnożące się po wiejskich wychodkach nie raz towarzyszyły w kolejnych sesjach przy pierdycji WH. Piękne czasy, zanim linia wydawnicza Games Workshop skazała na wymarcie takie perełki jak gnomy czy fimiry. Aż łezka w oku błyska…
FFG uwiodło mnie Arkhamem i pomysłem na LCG: grę karcianą ze stałymi deckami, bez wkurzającej losowości przy zakupach kart: teraz żeby kupić potrzebną kartę kupujesz talię i masz pewność że diamencik siedzi w środku. Wiem, niektórzy strasznie podniecali się zakupami i trafionymi platynowymi unikatami, ale to nie dla mnie, dzięki.
Wczoraj pomiędzy pracą a zajęciami w szkole rodzenia, pomknąłem do marketu gdzie swoje stanowisko ma pewna sieć z „unplugged” w nazwie. Chciałem poprzeć ich działalność ale cena w ich ofercie była wyższa niż w Największym Burdelu z Książkami (empiku). Okazałem się być konformistą i hipokrytą ponieważ zakupiłem zestaw core seta WH:I właśnie u nich. Do tego, jak wiemy, Galakta drukuje swoje produkty w Chinach. Więc zostałem hipoformistą do kwadratu.
Tak sobie tłumaczę, że może łatwiej pracować na taśmie przy produkcji gier planszowych niż radioaktywnych płytek lub świetlówek. Znowu te wyrzuty sumienia… Uciszenie ich nie jest prostą sprawą…
Natężając silną wolę i żelazne samoopanowanie z rozpieczętowaniem wytrzymałem do wieczora, kiedy wraz z Kulalą dotarliśmy do domu. Otwieram pudełku i… wiedziałem już że w środku hula halny, ale nie spodziewałem się że porywa ze sobą domy. Trudno, bywa, zdrowy rozsądek żony podpowiedział: duże pudełko lepiej się zaprezentuje na półce z grami, do tego jego kolorystyka idealnie komponuje się z wystrojem. Pisałem już, że bardzo kocham moją żonę? Tak czy inaczej: zawartość pod względem logistycznym rozczarowuje
W środku: wypraska z żetonami (trzy rodzaje), cztery malutkie plansze miast oraz 220 kart. Karty są na cieniutkim papierze więc nie obędzie się bez protektorów. Znów się będę musiał przełamać ze swoimi fobiami.
Za to grafika jest nieziemska. Gobosy wyglądają jak gobosy, a czempioni chaosu to wielcy, nakoksowani napie@#$%^cze. Miodzik.
Dzisiaj wieczorem połykam instrukcję i spróbuję namówić żonę na mały rajd po Imperium.
Szczegóły wkrótce…
Ciekawe czy da się zbudować talię z halflingdzkich Pogromców Pieczarek??
Comments 14
Poooq będzie tatą! Gratulacje!
Niebawem zobaczysz jak ciężko być aktywnym planszoholikiem przy maluchu.
Dzięki serdeczne, po nowym roku zapowiada się PRAWDZIWA INWAZJA.
Haha oj żebyś wiedział :)
Wow i nie mówię o grze :)
Gratulacje poooq, ciesz się póki możesz, bo inwazja będzie nieziemska, ale będzie to miało swój urok. Czyli powiększamy grono planszoholików, świetnie!
Dziękówka!
Pochwalę się: Mikołaj przywitał świat w styczniowe, poniedziałkowe przedpołudnie, mimo iż musiał poopalać się kilka godzin w sterylnych warunkach, szybko stamtąd dał nogę i teraz już na serio zbiera siły by zatrząść naszym domem. Cieszę się niesamowicie i padam na twarz. Teraz już znam sens odpowiedzi na pytanie o Życie, Wszechświat i Całą Resztę…
Huhu, gratulacje!
Witaj w kręgu niewyspanych, aczkolwiek wbrew pozorom szczęśliwych :)
gratulacja wielkie!!
Gratulacje! No to miałeś bardzo emocjonujący dzień.
Do niewyspania da się przywyknąć, jeszcze nigdy nie spałem tak mało jak przez ostatnie pół roku i nie jest tak źle. W dodatku jest nadzieja, bo wraz z osią czasu wszystko idzie ku lepszemu. Podobno po dwóch latach są duże szanse na przespanie całej nocy :D
Blah, nie zachęcacie :P
Nie wiem, kto będzie pracował na nasze emerytury…
Gratuluję! Och taki maluch to doskonale wie jak wywrócić rodzicom życie do góry nogami :) Ale do wszystkiego da się przyzwyczaić :)
gratulacje!!
Gratuluje poooq, i witam w gronie tatusiów, ach te nieprzespane noce. Trochę spóźnione ale nie miałem czasu zajrzeć do komputera.
A tu parę wrażeń, mnie inwazja trochę zawiodła, może nie ma w niej decków jak w Doom Troperze, czy w MtG, ale chcący zagrać na turnieju czy dwóch będzie trzeba zamiast osławionych bosterków, kupić parę pudełek z podstawki i dodatków, lub poszperać na necie i zakupić większa ilość pojedynczych kart. Otrzymałem marsz wraz z podstawką i jakoś tak dziwnie się złożyło że karty które chciałbym włożyć do mojego niezwyciężonego decku krasnoludów występowały tylko w pojedynczych sztukach. Trochę lepiej jest gdy grę zakupiliśmy do gry towarzyskiej w gronie znajomych, tu zauważyłem jeden nie do końca przemyślany pomysł związany z ilością kart neutralnych które można włożyć do dowolnej talii najczęściej występują one po 3 sztuki i nijak nie da się ich sprawiedliwie podzielić pomiędzy dwóch graczy żeby było sprawiedliwie, moim zdaniem ffg powinno umieścić albo 2 sztuki, albo 4 sztuki w pudełku, chcąc nie chcąc nieparzystą sztukę będziemy musieli odłożyć do konta. Po za tym tak jak już zdążyliśmy się przyzwyczaić ffg serwuje nam porządnie wykonany produkt z rewelacyjnymi grafikami, w olbrzymim pudełku, bez jakichkolwiek przegródek ułatwiających posegregowanie rozpakowanych talii. Karty jak już wspomniał Poooq są bardzo cienkie i łatwo się gną, papier jest dużej jakości ale niezbyt wytrzymały, karty MtG czy DT są dużo ale to dużo wytrzymalsze pomimo że wydawane są na gorszym papierze.