Tinners’ Trail – pierwsze podejście

mars Rozgrywki 9 Komentarzy

No Gravatar

Stało się w końcu. Dużo było gadania, ale mało akcji. Dzisiaj wydarzyło się to co było nieuchronne. Stanley wpadł z pudełeczkiem i pomimo „braku warunków” udało nam się w niecałą godzinkę rozegrać zmodyfikowany wariant 2 osobowy. Trwało to jakieś 50 minut i było bardzo dynamiczne.

Tinners Trail początekTak się zaczęło!

Plusem rozgrywki jest m.in. to, że gramy na zmianę i nasze ruchy są krótkie – to dodaje dynamiki grze. Do wyboru mamy 9 rodzajów ruchów i to nie jest wcale mało. Dodatkowo element licytacyjny, który zawsze uznawałem za bezsensowny przy dwóch graczach, tutaj ma sens i dodaje emocji. W Tinners’ Trail warto po prostu walczyć o teren i warto zaryzykować choćby podbicie ceny. Genialny jest system zużywania punktów ruchu – gracz, który jest z przodu musi „zaczekać” na gracza, który wykonał mniej ruchów. Co więcej jak pierwszy gracz „odskoczy” np. o trzy do przodu wybierając pociąg to drugi gracz może wziąć np. 2 pompy i pasztecika ;) Ustalanie ceny co turę też spisuje się bardzo dobrze. Największy element losowy, który może trochę wkurzyć to przyznawanie surowców na nowe tereny. Ja zaryzykowałem zakup pustego terenu – fakt, że tylko za 2 kasy – na którym wylądowały raptem 3 surowce i aż 4 wody – masakra. Siłą napędową jednak są ulepszenia! Po każdej turze następowały zakupy punktów zwycięstwa i tu kolejne decyzje trzeba podejmować – czy kupić na początku dużo punktów w dobrej cenie i nie mieć na rozwój, czy kupować później drożej i mniej, ale rozwijając infrastrukturę. To jest jak dla mnie podobna sytuacja jak w ZM, gdzie pod koniec warto zastanowić się czy warto inwestować w kolejne maszyny czy lepiej przyoszczędzić kasę. Plansza mimo, że duża to jak się nawali surowców to robi się trochę zadymy, jednak da się zapanować nad wszystkim.

Tinners Trail koniec

A tak skończyło! (118:76)

W naszej pierwszej partii (na razie jedynej) Stanley trochę wtopił na początku i do końca nie był w stanie mnie dogonić. Tutaj właśnie zastanawiam się czy przypadkiem trochę coś nie kuleje, ale to będziemy w stanie ustalić przy kolejnej partyjce. Druga rozgrywka będzie miała za zadanie stwierdzenie czy to były poważne błędy Stanley’a (lub też moja błyskotliwa gra) czy gra ma jakieś niedociągnięcie wariancie 2 osobowym. Nie zważając na to co się wydarzyło, utrwaliłem się w przekonaniu, że jest to świetna gra, którą muszę mieć.

W sumie to ostatnie zdanie, akurat traci trochę na wartości, zważywszy na fakt, że ja chcę mieć każdą grę ;)

Aha! Córka też grała – oto jej dzieło i potrzebowała zaledwie 2 minut ;)

Tinners Trail mala

Share

Comments 9

  1. Póki co tak na szybko bo nie mam czasu, potem napiszę więcej. Po pierwsze zdjęcie pierwsze coś nie do końca przedstawia planszę po zakończeniu… Coś nam mars umknęło, chyba już zacząłem zwijać grę bo kurka brakuje moich kopalni na planszy… No nie ważne. Tak jak mars pisał trzeba jeszcze ten wariant dwuosobowy przetestować choć generalnie działa bardzo ładnie, jedyny problem to taki, że nijak nie mogłem dogonić marsa po jakiś błędach na początku. A może po prostu nie można błędu popełnić? Gra fajowska, plusem dla mnie jest to że gra się szybko, są tylko cztery tury i mimo niezbyt wielkiej złożoności zasad jest nad czym myśleć. arturion, na 70% gra będzie się sprawdzać w wariancie dwuosobowym ale jeżeli masz jeszcze trochę cierpliwości to daj nam czas na przetestowanie go jeszcze. Jednak jedno jest pewne- na 3 i 4 osoby na pewno będzie działać lepiej. Póki co tyle

  2. ooo, sorry, są moje kopalnie! To te czerwone, chyba jestem pijany! mars dzięki za czeski napój na „p”- wyśmienity!!

  3. To chyba nie kwestia gry, tylko ilości złotego napoju jak można zobaczyć wyżej :D

    A urodziny dopiero w grudniu….

  4. Post
    Author

    Od razu pijany, aż tyle to Ty napoju nie dostałeś, więc nie przesadzaj. Fajna gra, nie ma co. Zagrałbym znowu :)

  5. no wygląda na to, że być może jutro mógłbym wpaść na dwie godzinki ale widzę, że się już z kobrą i radem namawiasz więc niestety :(

  6. To można pogodzić w sumie, bo oni bez małego to może do nich wpadniemy. Muszę tylko zapowiedzieć niezapowiedzianego gościa :)

  7. Oooo, jakie zaproszenia! Ależ dziękuję, dziękuję, ja tak tylko rzuciłem niezobowiązująco… Jeszcze nie wiem co z moim wieczorem (u mnie to nigdy do ostatniej chwili nic nie wiadomo) więc odezwę się jeszcze.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *