Już chyba kiedyś pisałem w jaki sposób kupiłem tę grę, ale ponieważ sam nie jestem pewien i może czytelnicy też nie pamiętają, więc przypomnę.
Na początku mojej fascynacji planszówkami nie bardzo wiedziałem jak się poruszać w ich świecie. Czytałem BGG i przyjmowałem to za wyrocznię. Brakowało mi rzetelnej opinii graczy na temat różnych gier. To co wtedy przyszło mi do głowy to udać się do sklepu i poradzić się sprzedawcy. Wtedy mieszkałem w Wawce i rzut beretem miałem do sklepu z grami. Wybrałem się tam z listą 4 gier, które wytypowałem do zakupu, ale chciałem wybrać jedną z nich – tę właściwą. Na liście był właśnie EiT, Caylus, Książęta Florencji i Puerto Rico. Książęta odpadli ze względu na element licytacyjny – gra miała być dla 2 osób, a wszelkie licytacje na 2 osoby są nieporozumieniem (nawiasem mówiąc to chyba licytacja w grach z reguły kuleje). Puerto Rico nam odradzano ze względu na skomplikowane zasady. Do wyboru EiT nakłonił nas Pan sprzedawca (respect!) twierdząc, iż : „Caylus to takie szachy„. Oczywiście to stwierdzenie skutecznie zniechęciło moją żonę i wybór padł na „Eufrasa”.
Wielkie pudło kryło całkiem pokaźną pulę elementów:
- Po pierwsze wielka plansza podzielona na wiele kwadratów
Na planszy pudełko zapałek – klasyczne porównanie rozmiarów.
- 4 parawany, po jednym dla każdego z graczy
Dziwny, ale nieodzowny do ukrycia swych zasobów.
- Drewniane krążki symbolizujące przywódców: króla, kapłana, kupca i rolnika (taki zestaw dla każdego z graczy)
- Masa kwadratowych żetonów cywilizacji – podobnie symbolizujących osady, świątynie, bazary i farmy
- Worek na żetony cywilizacji
Zamieszaj i wylosuj. Na podglądanie nie ma mowy!
- Drewniane znaczniki punktów zwycięstwa (4 kolory, małe i duże kostki)
- 10 kostek skarbów
Zbierajcie po równo, ale jak najwięcej!
- 6 dwukolorowych, drewnianych monumentów
Każdy monument zapewni zyski dwóm rodzajom przywódców.
- Żetony katastrof oraz pojednania
Żeton katastrofy – Niech moc będzie z Tobą!
Jest to na prawdę pokaźna ilość elementów i jak dla mnie zawsze w grze na plus. Przez instrukcję musiałem przebrnąć dwa razy. Nie było mi łatwo, szczególnie że jeszcze raczkowałem w świecie Wielkiej Planszy. Gdy uznałem, że znam zasady wystarczająco, przystąpiliśmy z żoną do pierwszej partii – niestety była ona zarazem przedostatnią (na dość długi czas). Zagraliśmy jeszcze raz z kuzynką żony, ale to już była totalna porażka. Niestety, ale zupełnie ta gra nie odpowiadała mojej lubej. Dlaczego żonie się nie spodobała ta gra? Tutaj argument podstawowy to zbytnia, negatywna interakcja między graczami. Od początku gry skakałem żetonami władców z królestwa do królestwa przejmując, rozbijając i wojując podstępem. Nie skończyło się to zbyt dobrze (nie mówię o wyniku bo wygrałem bez problemu). Gra wylądowała na samym dole wtedy jeszcze niewielkiej stertki gier.
Do tytułu wróciliśmy niedawno – podczas wyjazdu urlopowego do Bornego. Tam we trójkę – Stanley na doczepkę – postanowiliśmy zagrać w EiT. Musiałem sobie przeczytać instrukcję w celu przypomnienia zasad – w końcu po półtorej partii przed dwoma laty mogłem zapomnieć jak się gra. Co się okazało podczas rozgrywki – ta gra jest „wielka”. Niby czułem to już po pierwszej grze, ale nie mogłem zagłębić się w otchłań możliwości tego tytułu.
Z góry przepraszam wszystkich, którzy mieli nadzieję, że przedstawię zasady gry, które przeczytamy w instrukcji – tak się nie stanie. Może nie wprost. Opowiem tylko o swoich spostrzeżeniach, które może komuś się przydadzą lub też utożsami się z nimi:
- Gra ma bardzo proste zasady, można je szybko wytłumaczyć, ale sama rozgrywka nie jest łatwa. Powiedziałbym, że jest wręcz trudna, szczególnie, że …
- … gra ma olbrzymią ilość możliwych zagrań. W zasadzie to każda rozgrywka na 100% będzie niepowtarzalna. Wynika to z dużej ilości, losowo przyznawanych żetonów cywilizacji, wielkiej planszy z możliwością swobodnego rozmieszczania żetonów, możliwość prawie nieograniczonego przemieszczania krążków przywódców.
- Wynika z powyższego – nie da się obrać strategii niezawodnej, która zawsze zapewni nam wygraną.
- Największą ilość punktów zwycięstwa można zagarnąć rozstrzygając konflikt zewnętrzny. Pamiętajmy o tym i bądźmy przygotowani na to, że ktoś nas będzie chciał wysiudać z własnego królestwa.
- Umiejętna gra nie polega tylko na atakowaniu i poświęcaniu własnej „armii”. Często warto uwikłać we wzajemny konflikt przeciwników a samemu zaatakować, gdy obaj będą osłabieni.
- Gra wymaga odpowiedniego balansowania swoich punktów zwycięstwa, przez co nie możemy na „głupa” przyczepić się do zdobywania jednego koloru znaczników. Tu wygra ten, który tego co ma najmniej, ma zarazem najwięcej. Pokrętnie, ale to prawda.
- Jeśli ktoś nie lubi ingerencji innych graczy w to co czyni na planszy to niech nie gra w tę grę. W przeciwnym przypadku skończy się to dziwnymi konfliktami lub kłótniami ;)
- Paradoksalnie grając w więcej niż 2 osoby, można sobie troszkę z boku konfliktów pozostać i to może też dać nam wygraną.
- Gra bardzo dobrze nadaje się dla 2 osób. Nie wieje nudą, ale pod warunkiem, że obaj gracze nie przyjmą drogi pokojowej. Konflikt jest siłą napędową tej gry.
- Warto łączyć sąsiednie świątynie ze skarbami i zbierać bezbarwne kostki. Na koniec, podczas podsumowania będą bardzo przydatne do wyrównania ilości naszych znaczników zwycięstwa.
- Żetony katastrof to są bardzo cenne. Mogą się przydać np. do rozbicia czyjegoś królestwa i podłączenia swojego przywódcy bez wzniecania konfliktu. Na początku gry nie warto z nich korzystać. Często w późniejszej fazie gry jedno, odpowiednie zagranie tego żetonu bardzo może namieszać. To jest potężny żeton!
- Parawany trochę naciągane. Przydatne – oczywiście! Trzeba chować swój dobytek, ale nie podobają mi się.
- Żetony świątyń są bardzo przydatne. Zawsze warto mieć ze 2-3 za parawanem.
- Przemieszczanie przywódców to kolejny świetny sposób na zdobywanie punktów. Mały konflikcik tu, podłączenie się komuś do królestwa, kradzież skarbu kupcem i takie tam machlojki.
- Pamiętajmy, że konfliktowi przywódcy są w tych samych kolorach (np. zielony vs. zielony) a nie z tym samym symbolem (np. Lew vs. Lew). Na początku może to być mylące.
- Pamiętajmy po rozstrzygnięciu, żeby sprawdzić, czy jakiś przywódca nie został bez sąsiadującej z nim świątyni. Jeśli tak się stanie to trzeba go niestety usunąć z planszy – z autopsji wiem, że można o tym zapomnieć i nagle, po czasie spostrzec, że coś jest nie w porządku na planszy.
- Postawić monument jest ciężko i wymaga to trochę poświęcenia. Zyski z postawienia go jednak będziemy czerpać co turę. Pamiętajmy jednak, że nie musimy się męczyć stawiając monument. Możemy go po prostu komuś odbić!
Czy coś pominąłem?
Może jeszcze to, że Reiner Knizia jest jednym z apostołów Wielkiej Planszy…
Comments 12
Zastanawiałem się też nad tym tytułem, ale skoro dużo negatywnej interakcji i to takiej wprost, to raczej będzie musiał sobie poczekać. Skończyło by się płaczem, a po co mi to.
Knizia faktycznie ma łeb. Może wszystkie tytuły to abstrakcje, jednak takiej przejrzystości zasad nie ma u nikogo. Wśród twórców genialnych tytułów to oni Wallace, a potem długo, długo nic.
Puerto ma skomplikowane zasady? Wydaje mi się, że najprostsze z tych 4 tytułów, a że pozwalają one dużó kombinować i móżdżyć to już inna psrawa ;)
Author
Powiem tak: z perspektywy różnorodnych gier, w które już grałem, to nie ma gier ze skomplikowanymi zasadami. To tak jak napisałeś – dużo kombinowania i mózg parujący to może dla niektórych „zniechęta”. Zasady w grze to pikuś.
A wracając do EiT – jeśli lubisz ten typ interakcji tak jak ja to pewnie razem byśmy sobie pograli, ale zakładam, że Twa luba, podobnie jak moja nie byłaby tak rada…
A ja będę miał EiT z wymiany! :)
Ja póki co jestem po dwóch rozgrywkach w EiT i podzielam zdanie marsa- to wielka gra. Przez negatywną interację ciężko zapewne będzie przyciągnąć do gry kobiety ale w gronie facetów niezła żyleta się odbywa :)
Grałam raz ale jestem pod wielkim wrażeniem tej gry. Mam nadzieję, że uda mi się zagrać w EiT jeszcze nie raz.
O! Widzę, żeś zostawiła małe co nieco w R. Może zagramy w tym tyg. jakoś…
Eufrat dzisiaj do mnie dotarł, zapoznałem się już z instrukcją, zapowiada się ciekawa gra :)
„Knizia faktycznie ma łeb. Może wszystkie tytuły to abstrakcje” nie wszytkie – Władca Pierścieni: Konfrontacja jednak ma mocny klimat, i specjalnie abstrakcyjna nie jest ;) ale można potraktować to jako wyjątek potwierdzający regułę hehe
Author
No to arturion jak już powalczysz z kimś to napisz jak Ci się podoba i jaki był poziom agresji :)
@ Mars
Dziś dotarłam do Wrocławia i faktycznie mały bagaż został u dziadków. Tak więc jeśli wytrzyma tam trochę to może jutro jakieś granie??
Author
Może damy radę. Sam bym wpadł bo żonowata do Cracow jedzie
Miałem okazję zagrać wczoraj. Za szybko, żeby ferować wyroki, ale powiem tak: gra jest dziwna i bardzo mi się podobała. Jest rozkmina, jest strategia, jest los, jest mordowanie i niszczenie. Czego chcieć więcej? Klimatu? A komu potrzebny klimat jak można przeszkadzać innym ;]