Dzisiaj mieliśmy przygodę 6 osobową w Ligretto. Po obejrzeniu porażki Korei (współczuję im, teraz powrót do domu chyba od razu do obozu pracy będzie). Tak czy inaczej z kieszeni wyjąłem Ligretto i po wytłumaczeniu zasad po pięciu minutach przystąpiliśmy do rozgrywki. Więcej było hałasu i zgiełku niż na Stadionie Dziesięciolecia (w latach świetności :) Pierwszy mecz zakończył się totalną klęską gospodarzy 5:0! Chyba nie mogli się połapać gdzie jest piłka :) Drugi mecz – rewanżowy, był już znacznie bardziej wyrównany. Piłkarze drużyny przeciwnej chyba załapali jak wygląda piłka i co trzeba z nią robić. Tym razem skończyliśmy z wynikiem 5:3 co jest całkiem niezłym wynikiem. Szczerze powiedziawszy to zamiast oglądać te MŚ to jeden mecz w Ligretto jest znacznie bardziej emocjonujący a co ważne nie trwa długo i nawet przy dużym zabieganiu fajnie się można rozerwać.