Jedzie Stanley z Ghost Stories do mnie :) Dzisiaj dowiem się, czy zgłoszę zapotrzebowanie na tę gierkę do wyższej instancji. Myślę, że za jakieś 20 minut tu dotrze i zasiądziemy do zwalczania duchów. Wiem, że ma też od razu zakupiony dodatek, ale chyba pierwsza rozgrywka powinna być bez dodatku. Jakoś tak od razu wiedzieć co nasz czeka z dodatkiem to nie wskazane. Gosiczek czyta jakieś durne ustawy, ale mam zamiar ją na chwilę zwabić bo a nóż a widelec będzie miała zajawkę na tę grę a wtedy ja będę usatysfakcjonowany.
Właśnie pisząc te słowa mam dodatkowy wykład jak to kupuję durne gry a innych takie fajne są. Dyskusja dotyczy głównie mojego Descenta (Islandia-Francja). Ponoć nikt nie chce ze mną grać bo beznadziejne gry kupuję, ma tupet moja żona. Tak dogryzać mężowi się nie godzi. Każdy ma prawo grać w to co mu odpowiada. Fajnie by było znaleźć coś takiego idealnego, grywalnego, nie kłótliwego, emocjonującego, urozmaiconego, wymagającego myślenia, wciągającego … itd.
Jak się nazywa gra spełniająca te wymogi?
Comments 10
Moja żona ma 3 ulubione gry od których mnie mdli na samą myśl rozłożenia na stole, a w które notabene najczęściej gramy
1. Rummikub
2. Ingenious
3. Carcassonne z dodatkami
Natomiast jak pojawia się pomysł zagrania np. w Descenta, Neuroshime, Eufrat i Tygrys, RftG… to robi taką samą minę jak ja słysząc o 3 pierwszych wymienionych w tym poście.
Morał jest prosty każdy lubi coś innego, ale gram i najczęściej w to w co chce żona bo inaczej nie grał bym w nic :(
Kobiety……
Ja ostatnio w nic nie grywam bo mojego męża głowa boli hehehe
Bez dodatku powinna być nie tylko pierwsza rozgrywka, ale te i wiele kolejnych. Myślę, że dwa, trzy miesiące regularnych rozgrywek w wersji podstawowej to minimum na przygotowanie się do tego co przyniesie ze sobą Biały Księżyc…
Jak wrażenia?
Wrażenia po Ghost stories jak najbardziej pozytywne, mars pewnie jutro opisze rozgrywkę. Muszę przyznać, że jak na pierwszy raz spisywaliśmy się myślę bardzo dzielnie. Graliśmy każdy dwoma taoistami naraz, doczekaliśmy się Wu-Fenga, którym okazał się Chuck No-Rice… No i ostatecznie kilkoma kopniaka nas pogrążył… Ale było już naprawdę bardzo blisko. Cóż, następnym razem chłopakowi oddamy!!
Wiadomo, w tej grze wszystko zachęca do kolejnej rozgrywki: losowy układ wioski, niska powtarzalność talii, błyskawiczne przygotowanie i szybka rozgrywka. A pierwsza wywalczona wygrana to piękna chwila.
z tego co mi znajomek opowiadał to jest to uproszczona wersja AH
Uproszczony AH? Jeśli weźmiemy pod uwagę to, że mniej jest kart, postaci i kostek to może tak, ale jest to zupełnie inny typ gry, z innymi założeniami, działaniami i emocjami. Uproszczony, skrócony i mniejszy Arkham rzeczywiście istnieje, ale to zupełnie inny tytuł.
sam nie grałem tylko przekazuje co słyszałem :] bieganie i zamykanie otwierających się wrót ze spownującymi się przeciwnikami i na koniec wielki boss… brzmi nawet podobnie
Spróbuj kiedyś partyjki lub dwóch, zobaczysz że podobieństwa są bardzo odległe. GS jest grą gdzie liczy się każdy ruch i test, nie odpuszcza pomyłek jak Arkham i ma trochę inną skalę taktyczną. Arkham to raczej przygoda w odkrywanie świata mitów, Ghosty to walka na śmierć i życie.
Author
Zanim napiszę o wczorajszej rozgrywce to skomentuję podobieństwo do AH. Zdecydowanie nie są to podobne gry, zupełnie inna bajka. To tak jakby porównać Agricolę do Wikingów – też mamy drewniane figurki. Jestem daleki od szukania jakichkolwiek podobieństw między tymi grami.