Opole. Stary pub o klasycznym wystroju, drewniane ściany przesiąknięte zapachem palonego tytoniu. W tle przygrywa delikatna melodia spokojnego bluesa. Przy schowanym za filarem stole zebrały się osoby, które nie znały swoich historii, a jedynie dzieliły ze sobą tą krótką chwilę wspólnego wychylania skromnych ilości najtańszych trunków. Mimo rozmów o codziennym życiu, żadne inne spoiwo nie łączyło dusz przechodniów, którzy zatrzymali się w ciemnym lokalu. Lecz ktoś z kieszeni wyciągnął przedmiot, co swoim blaskiem i kolorytem przyciągnął powszechną uwagę. Jak szlachetny kruszec, pośród natłoku zwykłych spraw…
O czym mowa? Oczywiście o grze planszowej. Jednak zanim przejdę do meritum mojej małej wypowiedzi, pragnę się przedstawić. Jest to w końcu mój debiut na „Planszoholiku”. Nazywam się Adam i z góry przepraszam za przydługi wstęp, którego nie byłem w stanie sobie odmówić. Treehouse jest jednak grą, o której jeśli opowiedzieć nie w sposób nieco poetycki, stanie się w naszych oczach jedynie grą chłodnych kalkulacji i, choć w gruncie rzeczy taką jest, grzechem byłoby ograniczenie się jedynie do opisu jej zasad. Ale do rzeczy…
Treehouse, czyli w wolnym tłumaczeniu z języka angielskiego „domek na drzewie”, to wydana w 2006 roku abstrakcyjna gra logiczna projektanta Andrew Looney’a. Zamknięta, plastikowa tuba skrywa 15 pomysłowo ściśniętych piramidek w pięciu kolorach wraz z kostką i instrukcją gry. Wszystko w rozmiarze kieszonkowym, aby Treehouse była grą poręczną.
Efekt wizualny, zarówno przed, jak i po otwarciu pudełka jest… Fascynujący. Mieniące się w świetle piramidki przyciągają wzrok niczym drogie świecidełka, kostka intryguje swoją nietypowością, a ergonomiczność całego zestawu dopełnia obrazu. Treehouse, jak każda gra Looney Labs, jest zapakowana w jak najmożliwiej małe pudełko, które pomieścić ma jak najmniej zbędnego powietrza. Odważę się na małą dygresję i powiem, że od tej niewielkiej firmy powinni się nauczyć pakowania najwięksi dystrybutorzy gier. Mam nadzieję, że nie będę tu posądzony o reklamowanie LL.
Z zasadami tej gry jest już jednak, w moim odczuciu, gorzej. Na środku stołu ustawia się „domek” z trzech piramidek jednego koloru (każdemu kolorowi przyporządkowane są trzy piramidki: mała, średnia i duża), a gracze układają swoje piramidki w układ „drzewa” Celem jest takie wykorzystanie mocy, które wylosujemy na sześciościennej kostce, aby udało się odzwierciedlić ułożenie „domku” (RPA-Meksyk). O większości rozgrywki decyduje element losowy. Dlaczego więc we wstępie wspomniałem o chłodnych kalkulacjach?
Bowiem na tych zasadach nie kończy się „świat Treehouse’a”. Zestawy tej gry są częścią systemu gier planszowych Ice House. W Internecie znajdziemy około setki różnych zasad gier, w które możemy zagrać z naszym zestawem (do odkrycia towarzyskiego i logicznego potencjału Ice House polecam grę Twin Win!). Ponadto, gier tych ciągle przybywa. Większość z nich wymaga jednak posiadania więcej, niż jednego Treehouse’a, więc, jeśli chcemy ich spróbować, Ice House przestanie być tanim systemem.
Co więc ja widzę w tej grze? Cóż… Mam tylko jeden zestaw, grany był chyba jakieś sto razy w ciągu ostatniego roku. I jako główny atut Treehouse’a nie wymienię jego ogromnej żywotności, ale to, w jaki sposób potrafią na niego zareagować nawet zupełnie obcy ludzie. Treehouse jest grą idealną na przełamanie lodów. Dzięki swojej estetyce wykonania i uniwersalności (pod tym względem nie odbiega zbytnio od tryktraka, czy warcabów) zachęca do poznania zasad, a być może i poznania kolejnego człowieka ;).
Wszystko zależne jest oczywiście od współgraczy, jednak zapewniam, że z Treehousem nie będziecie mieli problemów w znalezieniu takowych nawet poza środowiskiem „planszoholików”.
Comments 7
Witamy kolejnego planszoholika!
Serwus Adam, gratuluję debiutu. Jedno pytanie: jak Treehouse sprawdza się jako gra do piwa? Czy tłumaczenie zasad i grę trzeba by było rozpocząć przed libacją, czy poziom komplikacji zasad tego raczej nie wymaga? Pytam się o to, bo planujemy wakacyjny wypad w 6-cio osobowym składzie w góry, chciałem zabrać ze sobą jakąś wesołą imprezową grę, a znam na tyle siebie (i ekipę), że jestem pewien że na sucho raczej się nie uda nam pograć.
Author
Jako gra do piwa spisuje się moim zdaniem doskonale. Może to tylko moje subiektywne odczucie, jednak potwierdzone jest długimi posiedzeniami w pubach przy Twin Win, czy Martian Coasters. Najlepsze w tym wszystkim jest tłumaczenie zasad już dziesiątej osobie na jednym spotkaniu i ciągle powtarzane przez nowych graczy „zagrajmy jeszcze raz”. Podstawowe zasady zawarte w instrukcji też się nieźle w takim celu spisują.
A ja to nie mogę czytać takich postów. Znowu zwiększył się mój poziom ‚chcieć’.
Ale bardziej merytorycznie: gdzieś widziałem, że czas rozgrywki to 5min – czy tak to wygląda w praktyce?
Zastanawia mnie też jak się zapatrują na to osoby totalnie planszówkoodporne. Szukam czegoś co byłoby w stanie szybko i skutecznie ‚zwabić’ toporne egzemplarze ludzkie, niepodatne na moje kuszenie towarzysko-rozgrywkowe.
Author
Kurcze, muszę uważniej pisać, bo pominąłem masę spraw :P.
Rozgrywka Treehouse’a rzeczywiście trwa około pięciu minut, wspomniane przeze mnie gry (Twin Win i Martian Coasters) nie wykraczają ponad pół godziny. A jeśli chodzi o osoby „niewkręcone” w hobby, to akurat one w Treehouse’a grają chętniej, niż planszoholicy. Poza tym wytłumaczenie większości gier to kwestia kilku minut.
Odnośnie jednego z ostatnich wpisów, Treehouse’a można sobie łatwo zrobić samemu, wystarczy trochę fantazji.
Muszę się przyjrzeć bliżej, może któregoś razu najdzie mnie na zrobienie.
Sankti – jedno zdanie z Twojej ostatniej wypowiedzi nie daje mi spokoju: „Poza tym wytłumaczenie większości gier to kwestia kilku minut.”
Czy ja jestem aż takim tłumokiem, że nie wszystkie gry jestem w stanie wytłumaczyć bądź przyswoić w kilka minut ;)
Strzelam, że słówko „większość” dotyczyło Treehouse, Twin Win i Martian Coaster. Si?
Author
Oczywiście chodziło o większość gier z rodziny Ice House ;). Polecam poczytać na ich temat na BGG, albo przejrzeć książkę Looney’a „Playing with pyramids”.