Dziś miałam doprawdy udany dzień, zresztą każdy planszoholik doceniłby taką niedzielę. Gdy po długich bojach udało nam się z radem przekonać naszego synka, żeby uciął sobie popołudniową drzemkę (walka była zażarta ale 1:0 dla nas, chociaż powinniśmy uznać remis ze względu na duże opóźnienie, które dzielnie wywalczył), w końcu zasiedliśmy do Neuroshimy :) Zdjęcie jest w galerii. Ja walczyłam armią Borgo a rad Molocha, dzięki temu, że mój przeciwnik miał pecha przy losowaniu żetonów to całą rozgrywkę prowadziłam. Niestety jestem fatalnym strategiem więc w ostatnich dwóch turach rad zremisował. Cóż trudno, może innym razem mi się uda, ale uwierzcie szło mi doskonale.
Popołudnie to ciąg dalszy rozgrywek, żona marsa pilnowała naszych pociech a my graliśmy :) Niestety ktoś musiał poświęcić się obowiązkom aby inni mogli przyjemnościom. Najpierw rozegraliśmy partię w Age of Empires III, a następnie zapoznaliśmy się z Wikingami. Szczegóły znajdziecie w poście naczelnego.
Chciałam zaznaczyć, że naczelny z rodziną został przyjęty z należnymi honorami co prawda zabrakło czerwonego dywanu ale uraczyliśmy gości produktami takich firm jak Biedronka i Lidl hehehe Zachwytom nie było końca. Do tej pory słyszę mlaskanie marsa gdy zajada pierniki.
Comments 2
Nie przesadzajmy z tym przyjęciem, % nie oferowaliście, więc raczej cieniutko
typowe! jak wyszedł z domu o własnych siłach i nie przysnął w krzakach po drodze do domu to znaczy, że impreza była cienka…