W piątkowy wieczór zamiast udać się na jakąś imprezkę, upodlić się i zresetować, my postanowiliśmy udać się do tajemniczego Świata mitologii Cthulhu. Wcześniej grałem 3 razy z koleżkami w tę doskonałą gierkę, ale po powrocie do rodzinnego miasta nie było okazji ku temu. Zawsze wybieraliśmy coś lżejszego i co ważniejsze krótszego. Tym razem przygotowałem wszystko przed przyjściem gości i jak tylko weszli mogliśmy zacząć rozgrywkę dywanowo-podłogową. Szybki wybór przedwiecznego umożliwił nam spotkanie z biedaczkiem Yog-Sothothem.
Z jego wpływu na Kultystów nie skorzystaliśmy, gdyż ani razu nam się nie trafił takowy podczas gry. Do uporania się z koszmarem, który opanował Arkham przystąpiło dwóch panów do rozpierduchy Michael McGlen i Joe Diamond.
Ekipę wspierała łatwa studentka Amanda Sharpe i mądra pani Kate Winthrop.
Do tego trafiło się kilku sprzymierzeńców i trochę fajnych przedmiotów i czarów. Gra trwała 3 i pół godziny i przez to, że popełniliśmy kilka dużych błędów na podłożu nieprzestrzegania zasad (niestety to moja wina) – wygraliśmy dość gładko. Jednego błędu może nie zdradzę bo wstyd mi. Innym przeoczeniem było to, że zapomnieliśmy iż Yog-Sothoth utrudnia zamykanie bram, pominięcie specjalnego ruchu ogarów :/ i inne drobiazgi :) W ostatecznym rozrachunku udało nam się zamknąć ostatnią otwartą bramę na planszy, mając na ręku już 5 trofeów. Do całości oszustwa jakiego się dopuściliśmy warto jeszcze dodać, że mieliśmy tylko dwa razy zwielokrotnienie potworów i wielkiego fuksa. W taki to oto bezczelny sposób oczyściliśmy Arkham z plugawego zła i grzecznie poszliśmy spać tuż po północy :)
Żona coś tylko przebąkuje, że mało tu kombinowania, ale jej też się podoba – całe szczęście!
Miałem zakończyć na tej rozgrywce, ale w sobotę zrobiliśmy poprawiny i już tym razem zachowaliśmy porządek i dostosowaliśmy się do wszystkich zasad.
Drugie podejście przysporzyło nam więcej problemów. Przedwiecznym okazał się Azathoth, którego lepiej nie budzić ;)
Do zwalczania błąkających się pomiotów i wulgarnego zła wybrali się tym razem rodzynek Darrell Simmons i trzy aniołki Darrella: Gloria Goldberg, Carolyn Fern i Mandy Thompson. Ja zająłem się rudą Mandy (żona o tym wie).
Trafiły nam się po drodze dwie nieprzyjemne karty mitów – pogłosek, ale na szczęście w miarę sprawnie się z nimi uporaliśmy. Fotograf dostał Kartę Starszych Bogów, którą zapieczętował bramę na Opuszczonej Wyspie, co przyznam bardzo nam ułatwiło grę (bardziej los się do tego przyczynił bo 4 razy brama miała się właśnie tam pokazać).
Fartem czy też nie, znów po około 3 i pół godzinie udało nam się zamknąć wszystkie bramy. W sumie to fartem bo Darrell po wyjściu z ostatniej bramy nie dał rady jej zamknąć i dostał potem łomot przez co powędrował do szpitala. Na szczęście Dr Fern miała zdarzenie, które po zdaniu testu umożliwiło rzucanie kością na zamykanie bram. Co tu więcej pisać – wygraliśmy po raz drugi i tym razem nie oszukiwaliśmy ;)
Podsumuję krótko – gra jest rewelacyjna!
Comments 10
Święte słowa, gra jest rewelacyjna! Co prawda grałam w nią dopiero dwa razy, więc jestem jeszcze pod jej urokiem.Jednak nie sądzę abym zmieniła zdanie o tej fantastycznej grze nawet gdy on minie.
Miałam duże szczęście, moje postacie przyczyniły się nie mało do pokonania przedwiecznych. Najpierw dzięki Kate uniknęliśmy chyba 2 albo 3 razy otwarcia nowych bram, a Carolyn zawdzięczamy zamknięcie ostatniej bramy (dzięki spotkaniu). Gdyby nie to, to za chwilę była by otwarta kolejna brama.
Zmierzam do tego, że bardzo satysfakcjonujące są rozgrywki, ponieważ każdy z nas przyczynił się do wygranej. Każdy gracz robi coś bez czego ciężko się obyć, więc każdy jest potrzebny. Bardzo podoba mi się to, że każdy gra sam sobie a jednocześnie gramy razem!
Ciekawa jestem, jak ta gra sprawdza się w rozgrywce we dwie osoby?
Author
Właśnie nie znam odpowiedzi na to pytanie. Jak na razie grałem tylko we 3 i 4 osoby. Przypuszczam, że jest nieźle skalowalna.
oczywiście nikt nie raczył wspomnieć o niesamowitej postawie rada, który dzięki wielogodzinnym treningom nadgarstka doszedł do niezwykłej wprawy w wyrzucaniu kością upragnionych 5 i 6 :)
A tak na poważnie to gra jest naprawdę świetna! Myślę, że jest warta nawet kupienia, aczkolwiek najpierw chciałbym spróbować zagrać w nią w 2 osoby, żeby przekonać się jak to jest. I tu prośba do wielebnego marsa o użyczenie sprzęta na jakiś wieczór:)
P.S. mogem dać max 5 zeta :P
Author
Oczywiście opłata to ‚co łaska’ aczkolwiek nie mniej niż duże pszeniczne w Spiżu :)
do spiża to snobizm… co najwyżej lech pod społem albo winiacz na ławce :P
Mnie tam na pierwszą randkę zabrałeś i to nawet do środka a nie do ogródka hahaha
Właśnie dowiedziałam się od znajomego gracza, że rozgrywki w dwóch graczy są nawet lepsze niż w czterech. Cóż sprawdzimy, zobaczymy i może kupimy.
A mi i moim znajomym arkham nie podszedł, oj nie. W ogóle nie za bardzo lubię gry gdzie jest dużo rzucania kośćmi, kombinujesz, koksujesz postać a na koniec dupsko bo kości cie nie lubią :< Za dużo losowości moim zdaniem, długi czas rundy nie wspominając o tym że polskie wydanie ma w porównaniu do oryginalnego żenująco wygladającą planszę… Ot, ględzenie marudy :P
Pozdrawiam, Łukasz
Author
Witam wujaszka i muszę powiedzieć, że generalnie masz zupełną rację jeśli chodzi o kości. Jeśli w grze są kości, które są często używane to zazwyczaj jest kicha i mało od nas zależy. W przypadku Arkham Horror nie odczuwam tego aż tak bardzo. Mimo, że rzucamy co chwilę jakiś test to i tak mamy możliwość użycia jakiegoś perka, albo przedmiotu, albo towarzysz nam pomoże.
A może po prostu moja opinia nie jest obiektywna bo bardzo mi pasuje klimat gry.