Tą, moim zdaniem bardzo dobrą karciankę niekolekcjonerską dla dwóch graczy, poznałem oczywiście nigdzie indziej jak w Brzegu na festiwalu gier planszowych. Przypomnienie sobie pierwszego spotkania z tą grą, budzi we mnie wielką radość, gdyż jakimś niewyobrażalnym cudem, ja i mój ojciec, zrozumieliśmy zasady tej gry bez niczyjej pomocy, to wielki sukces jak na planszowych laików.
Zawartość pudełka to 120 kart, 2 kostki i dwie małe figurki (młyn i rycerz). Najpierw zajmę się wykonaniem elementów. Obrazki na kartach są bardzo ładne i czytelne, a same karty jak na razie trwałe. Kości to olbrzymy, którymi ciężko się rzuca, ale na szczęście u mnie do akcji wkracza skórzany kubek ze Stone Age i można sobie miło turlać. Zostają jeszcze, pożal się Wielka Planszo (bożek niektórych południowo-afrykańskich plemion) „figurki”, jak one wyglądają? Wyobraźcie sobie dwa kawałki tandetnego, jasnobrązowego plastiku, przeżute przez kilkumiesięczne dziecko, otrzymacie obraz tych oto figurek, co prawda pełnią one tylko i wyłącznie funkcję informacyjną, ale niesmak pozostaje.
Przyznam się bez bicia, że w Osadników z Catanu nie grałem, dlatego nie wiem jakie podobieństwa zachodzą między tymi tytułami. W każdym razie, na początku każdej swojej tury, gracz rzuca kostką, a następnie przyznaje jeden surowiec dla obszaru które oznaczone jest daną cyfrą. Wcześniej jednak rozpatrywany jest wynik kości wydarzeń, która może wskazać rabunek, turniej rycerski etc. Następnie przechodzi się do budowania i korzystania z kart akcji.
Gra kończy się w momencie gdy jeden z graczy zbierze 12 punktów zwycięstwa, które to przyznaje się za posiadanie osad i miast, a także budynków takich jak kościół, klasztor, biblioteka, akwedukt etc.
Gdzieś przeczytałem, chociaż już nie pamiętam gdzie, że szykowane jest wydanie po polsku dodatków do tej karcianki, co niezwykle mnie cieszy, powiększenie tych 120 kart o jeszcze kilkadziesiąt? Dobra perspektywa!
Ogólnie rzecz biorąc ta gra bardzo mi się podoba, jest ciekawa wciągająca i półtorej godziny przemija przy niej wręcz niezauważalnie. Zasady wbrew pozorom wcale nie są takie trudne (niektórzy narzekają, na dużą ilość wyjątków, e tam, kilka razy się to zdarza). Cena jednak wydaje mi się trochę zawyżona (70 zł) to prawie tyle co Osadnicy w wersji stacjonarnej, ale gra jest tego warta.
W skali od 1 do 6, daję oczywiście 5!
Comments 6
Author
Ale się rozpędzam z tymi wpisami na bloga :D
Ja z kolei nie grałem w wersję karcianą, ale z perspektywy czasu wersja planszowa (Osadnicy z Catanu byli moją 3 grą) jest bardzo słabą pozycją. Oczywiście na początku byłem nią zachwycony, ale też doświadczenia nie miałem prawie żadnego. Wtedy zresztą jeszcze nie byłem uzależniony, albo nie zdawałem sobie z tego sprawy. Osadnicy z Catanu to straszna losowość i przytłaczający efekt śnieżnej kuli a ja tego nie cierpię.
Author
No w karciance, niestety ta losowość pozostaje. Przez kilka tur zbierasz surowce na budynek który da ci zwycięstwo, a tu nagle na kostce wyrzucasz „napad” i tracisz to co tyle zbierałeś. Mimo to lubię to grę, ale to jest moja pierwsza i ostatnia gra z dużą losowością.
Ja grałam chyba tylko raz w Osadników i nie spodobała mi się ta gra, co raczej jest rzadkością. Gram we wszystko co mi proponują i w zasadzie przy każdej grze dobrze się bawię.
losowość daje obu stronom równo popalić, więc i tak najczesciej wygrywa lepszy :)
Rachunek prawdopodobieństwa może i faktycznie to potwierdza, ale zdecydowanie nie los – losowość bowiem wywodzi się chyba od losu a nie prawdopodobieństwa, ale mogę się mylić
:)