Dawno, dawno temu, na wsi Caylus

mars Recenzje 4 Komentarzy

No Gravatar

Tym razem zabieram wszystkich na krótką wycieczkę do XIII wiecznej Francji do wsi Caylus.

Caylus

Tam właśnie osadzone są realia gry o tej samej nazwie. Król Francji – Filip Sprawiedliwy – rozpoczyna budowę swego nowego zamku właśnie w tej wiosce.

I to by było na tyle, jeśli chodzi o klimat gry. Jest to jedna z tych gier, które pomimo zupełnego braku klimatu stanowią świetną rozrywkę. Oczywiście można poczytać dodatkowo jakąś ciekawą książkę o XIII wiecznej Francji, ale mija się to z celem.

Jest to gra strategiczno-handlowo-budowlana, w której dowodzimy ekipą budowlańców i pilnujemy, żeby nie pili zbyt dużo. Może z tym piciem przesadziłem, ale wznoszenie różnych budowli jest bardzo ważnym elementem gry.

Jak zwykle nie będę opisywał wszystkich zasad, gdyż od tego jest instrukcja.

Caylus - instrukcja

Tu dygresja – w pudełku mamy tylko oryginalną wersję po angielsku a w sklepie nie dostałem wersji polskiej – cóż za problem chociaż druknąć wersję cz-b i dorzucić do zestawu. Oczywiście można to sobie samemu zrobić, ale jakoś tak czuję niesmak po tej transakcji. Wracając do tematu – skupię się na kilku elementach, które uznałem za ważne.

Po pierwsze – elementy, które dostaniemy w pudle – dla mnie jest to bardzo ważne, jako że uwielbiam otwierać pudełko, macać i przekładać figurki, żetony i karty. Ta gra z pewnością jest w stanie dostarczyć nam rozrywkę na długie zimowe wieczory (a gdyby było zimno to będziemy mieli drewna na opał pod dostatkiem).

Caylus - drewniane znaczniki

Szczerze powiedziawszy to trochę mi się „przejadły” drewniane znaczniki i figurki.

Caylus - pieniądze, surowce, burmistrz i zarządca

Wiem, że tak pewnie jest taniej, ale o ile podniosłoby koszt zrobienie „kształtnych”, plastikowych elementów na wtryskarkach (pewnie matryce są drogie, ale i nie produkuje się kilku egzemplarzy a z pewnością kilka tysięcy). To jednak osobne i szersze zagadnienie i nie dotyczy tylko Caylusa. Oprócz znaczników mamy też tekturowe karty budynków z bardzo prostymi wizerunkami budowli.

Caylus - budynki

Plansza też nie powala a rysunki są ubogie, skromne i surowe. Nie przesadzę twierdząc, iż samo zaprojektowanie i wykonanie planszy pod względem graficznym to jeden dzień roboty dla średniej klasy grafika.

Caylus - plansza

No dobrze, bo się strasznie czepiać zacząłem a wbrew pozorom jest to dla mnie jedna z lepszych gier, w które grałem. Jak to się dzieje, że pomimo takiego narzekania, grę uznaję za bardzo dobrą? – „Kto się lubi ten się czubi” :). Ale na poważnie – oprócz wad natury estetycznej – inne tutaj nie występują. Mechanika jest bardzo dobrze przemyślana. Nie ma co się obawiać, że jak z początku źle zaczęliśmy to już nie mamy szans na wygraną. Tu do samego końca wszystko może się zdarzyć, trzeba tylko myśleć i planować. W miarę rozwoju budynków w Caylusie, dostajemy możliwość ustawiania coraz lepszych konstrukcji – począwszy od budynków drewnianych, przez kamienne, mieszkalne a na prestiżowych skończywszy. Jeśli komuś uda się postawić to cudo poniżej to może liczyć na miejsce w czołówce ;)

Równolegle ze stawianiem budynków uczestniczymy w budowie zamku, gdzie jak dobrze rozegramy wszystko to dostaniemy łaskę króla, która jest świetnym bonusem. Osobiście dopiero w drugiej grze załapałem, że ostatnia łaska, czyli „tanie budowanie” (w dodatku bez potrzeby stawiania robotnika na odpowiednim polu) jest bardzo przydatne.

Caylus - łaska

W grze musimy tak zaplanować swoje ruchy, aby uwzględniając kolejność pól na torze i położenie burmistrza, mieć odpowiednią ilość surowców i pieniędzy na daną akcję. Szyki oczywiście mogą popsuć rywale, którzy są w stanie nawet przekupić burmistrza, aby nam zaszkodzić. Samą rozgrywkę możemy też znacznie przyspieszyć poprzez częste przesuwanie burmistrza do przodu co także może nam pomóc w wygranej.

Nie odnalazłem tu swojej własnej strategii, gdyż co gra to inny przebieg i nowy sposób na realizację swoich celów. Na pewno trzeba z rozsądkiem podchodzić do budowy zamku i nie marnować wszystkich surowców gdy przeciwnicy nie są w stanie wybudować więcej niż my – chyba, że budowa lochów, murów lub wież dobiega właśnie końca.

Przyznam się bez bicia, że nie przeczytałem całej instrukcji Caylusa a tylko kilka szczegółów, których nie pamiętałem po pierwszej rozgrywce ze szwagrem. To świadczy po pierwsze o tym, że mam niezłą pamięć (tu samozachwyt) a po drugie, że zasady są całkiem przyjazne dla użytkownika.

Poruszę też kwestię wariantu dla 2 osób, jako że zawsze mnie to też interesuje (najczęściej grywałem z kobietą typu małżonka). W przypadku Caylusa nie musimy się obawiać, że wariant dla pary (niekoniecznie mieszanej – objaw ogólnie pojętej tolerancji) będzie nudny lub pozbawiony uroku rozgrywki z większą ilością graczy. Na dwie osoby gra jest po prostu trochę szybsza i osiąga się wyższe wyniki. Rywalizacja jest w dalszym ciągu na wysokim poziomie.

Zmierzając ku końcowi pragnę zaznaczyć, że gra jest zdecydowanie warta swojej ceny jeśli chodzi o grywalność i jakość rozgrywki. Biorąc pod uwagę powłokę fizyczną gry to zdecydowanie przepłacamy za słaby projekt graficzny i stertę kolorowego drewna. Żeby jednak nie zamykać tematu w sposób niejednoznaczny dla czytelnika udzielam rekomendacji: KUPUJ (a tym bardziej jeśli lubisz tego typu gry)!

Na sam koniec wyjaśnię jeszcze dlaczego nie kupiłem tej gry ponad dwa lata temu a dopiero na minione Święta. Po pierwsze to ponad dwa lata temu mieszkałem jeszcze na Skoroszach w Wawce (na szczęście Wawka no more – bez urazy Warszawiaki, i tak Was lubię ;) Otworzyli tam centrum Convenient Shopping Center Skorosze a na nim pewien sklep z grami. Oczywiście jak tylko się o tym dowiedziałem to uderzyłem tam popytać jaką grę by mi Pan sprzedawca polecił. Wtedy jeszcze niezbyt wiedziałem co bym chciał, ale po przeglądaniu kilkukrotnym BGG zostawiłem sobie do wyboru gry Caylus, Książęta Florencji, Puerto Rico i Tygrys i Eufrat. Pan sprzedawca proponował różne gry, ale pamiętam do dzisiaj, że stwierdził, iż skoro mam grać głównie z żoną to Caylus raczej nie bo to takie szachy tylko w innej formie. Muszę przyznać, że mnie skutecznie zniechęcił i kupiłem wtedy Tygrys i Eufrat. Jeśli którąkolwiek z tych gier miałbym przyrównać do szachów to prędzej Tygrysa, ale w ogóle o czym my tu mówimy. Jak 4 miesiące temu zagrałem po raz pierwszy w Caylusa (u szwagra), to sobie przypomniałem porównanie Pana sprzedawcy i strasznie się uśmiałem. Nawiasem mówiąc to żona uwielbia Caylusa a dla mnie to też wspaniała gra.

Share

Comments 4

  1. Póki co grałam tylko raz w Caylusa dzięki uprzejmości marsa (Trzeba się podlizać, żeby były kolejne hehe), więc zbyt dobrze nie poznałam tej gry. Jednak na moim poziomie znajomości, nic złego o tej grze powiedzieć nie mogę. Grało się przyjemnie, choć dla mnie jest nieco irytujące gdy mój plan działania burzy mi inny gracz. Oczywiście to się dzieje w wielu grach i akceptuję to, tłumiąc złość na wspłógraczy w sobie. My z radem posiadamy w swoich, jeszcze lichych, zasobach (ale pracuję nad tym) Filary Ziemi. Jest to gra odrobinę podobna do Caylusa, więc nie będziemy już tej planszówki kupować. Zdecydowanie bardziej wolę dołączyć do naszej kolekcji coś zupełnie nowego.

  2. Właśnie Caylus przewędrował z regału na półkę przy komputerze, tutaj są częściej używane gry ;) ostatnio nie było na nią czasu, ale teraz może wrócimy po przerwie

  3. Caylusa dostałem od Żony i od kilku lat gramy we dwoje. W większym gronie czas oczekiwania na swoją kolej wydłuża się i mniej cierpliwi z Nas się denerwują…

    Każda rozgrywka jest inna. Raz opłaca się inwestować w budynki prestiżowe, a raz nie. Czasem po podliczeniu lochów uciekam na kilkanaście punktów, żeby przegrać czterdziestoma… :(
    Pamiętam grę, kiedy wybudowałem katedrę, a i tak przegrałem.
    Proste elementy i grafiki działają na zasadzie symboli, które można szybko poukładać w swoich planach. A jest nad czym myśleć…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *