Napisałem w poprzedniej części (To Twoje hobby? Dlaczego gry planszowe?), że moja przygoda z grami planszowymi rozpoczęła się od gry Ryzyko i na jakiś czas skończyła. Faktycznie tak było. Po rozegraniu jakichś 10 gier w różnych wariantach, doszedłem do wniosku, że gra zależy wyłącznie od szczęścia w kościach a do tego efekt śnieżniej kuli skutecznie mnie zniechęca do grania w nią. Można powiedzieć, że na początek niefortunnie trafiłem na tę grę. Oczywiście nie żałuję jej zakupu, gdyż wzbogaca moje zasoby growe a nawet ostatnio naszła mnie ochota, żeby w nią zagrać niestety nie miałem z kim :(
Wracając do historii.. Po zniechęceniu się do grania, miałem długą przerwę. Nie pamiętam ile nie grałem, ale pewnie z rok. Któregoś dnia pojechaliśmy znowu do szwagra. Pogadaliśmy a on wyciąga jakąś szwabską grę. Jakieś fasolki – bohne. Zaczęliśmy grać i okazało się, że jest to rewelacyjna gra (o niej innym razem). W tym momencie wróciła moja wiara w gry towarzyskie. Oczywiście kupiliśmy podstawkę (Bohnanza) a po paru dniach dodatek (Erweiterungs-Set). Oj sporo w nią grałem. Potem przyszła pora na grę Osadnicy z Catanu. Po osadnikach przypadkiem znalazłem gdzieś w rupieciach Magię i Miecz z dodatkiem miasto. Potem zjawił się drugi szwagier z grą Carcassonne a następnie Radki z tą samą grą. Też zapragnąłem mieć to ‚domino’. Dokupiliśmy za ich radą dwa dodatki: „Karczmy i Katedry” oraz „Kupcy i Budowniczowie”. Graliśmy i graliśmy, ta gra się nie nudziła. Następnie był chyba „Tygrys i Eufrat” i kolejności następnych gier nie pamiętam.W tej chwili mam już trochę gier i cały czas myślę o kolejnych. Oczywiście to wszystko kosztuje i zbyt często nie da się kupować nowych gier, ale w listopadzie i grudniu zaopatrzyłem się w sumie w 3 gry – taką średnią chciałbym utrzymać :)
Boję się pomyśleć co będzie jak dostanę pracę. Z pierwszej wypłaty ze dwie gry muszę kupić koniecznie :D W styczniu nie kupiłem ani jednej :( Luty się zaczął i mam nadzieję, że chociaż jakąś malutką kupię!
Kurcze no po prostu jestem planszoholikiem!